środa, 14 listopada 2012

Dziewczyna z zapałkami.


„(…)każda ziemia obiecana staje się okłamaną, gdy już się ją ma pod stopami a nie w marzeniu (…)”

Widać Anna Janko ma podobnie jak ja. Albo miewa.

Co jest dla mnie trudne do przyswojenia.

Spotykanie się na gruncie literatury, filmu, ulicy, galerii handlowej czy w innych mniej formalnych okoliczności z kimś wydającym się być całkiem podobnie charakterologicznie usposobionym jest zawsze wyjątkowo…dziwne.

Więcej niż jeden waryjat na świecie to o jednego lub więcej waryjata za dużo.

Do sedna kochana, do sedna.

Od zawsze goniłam za czymś lepszym, mocniejszym, bardziej intrygującym czymkolwiek by to nie było. Nawet jeśli nogą naprzód nie wystąpiłam to w myślach byłam już trzy przecznice dalej. Ta nieograniczona możliwość dokonywania wyborów, grzebania wśród różnych płaszczyzn życia, różnych (możliwie skrajnych) emocji, różnych kombinacji i wariacji na nieskończoność tematów dawała mi adrenalinę jak szukanie w stosie zimowej przeceny w sieciówce najładniejszej sukienki.

I to nie w kategoriach młodzieńczych uniesień naiwnością podszytych mi się utarło. Tak po prostu mam. Tak dążę do celów. Zawodowych też. To jest wessane we mnie całą siłą z jaką małe dziecko może chcieć sobie radzić z życiem. Jakakolwiek racjonalizacja może mnie wyciszyć i lekko otumanić jak ponoć psychotropy. I mogę się starać. Spróbować postarać. Nie biec, nie chcieć – jak moja Młoda nie skakać i usiedzieć 30 sek. na sofie bez ruchu. Nie może za się. I już.

Ja też.

Dlatego mam kolejnego kaca naznaczonego kolejną żałobą and swoim bezmyślnym i debilnym pędem donikąd.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz