- Wstaaaajemy – łatwo mi mówić. Zdążyłam make up em pokryć
totalną niechęć do tego by rolety podnieść wyżej – Dziubusieee! – czyta się to
dużo gorzej niż krzyczy.
Poza delikatnymi pomrukami jednoznacznie opowiadającymi się
za „nie ma opcji” reakcji zero.
Młodzież nie ma zamiaru podjąć współpracy w zakresie
aktywnego zwlekania się z łóżka, przebierania z pidżam w tzw. (ku oburzeniu
Młodej) ciuchy, picia kakał, względnie herbatek, zwijania plecaków, pluszaków i
kanapek, rozsiadania się na całe 3 minuty w aucie i potulnego z uśmiechem wkraczania
na szkolne świetlice i przedszkolne sale.
Tymczasem tkwię z niebezpiecznie zaciśniętą żuchwą i
przypominam sobie jak dobrze jest Je mieć. Czasem. Na ogół. Łagodnie, powoli, drogą perswazji i drapaniem
po plecach przekonuję do osiągniecia pozycji pionowej. Mozolnie, wytrwale. Ufff.
I jest. Rajstopy, koszulki i inne spinki naciągnięte i upięte.
Po 20 min. siedzimy w aucie. Patrzę przez ramię, zerkam w
lusterko.
Uśmiecham się.
Za krótko bo się spieszę.
Ale się cieszę.
***
10 lat temu miałam 20 lat więcej niż 30 lat temu.
Rosnę i rosnę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz