Nie ma miodu, do którego nie korciłoby nas łyżki dziegciu dodać.
Z trudem znajdziemy komplement, który mogłaby usłyszeć piękna kobieta od
drugiej kobiety, a w którym nie sposób byłoby doszukać się okrucha uszczypliwej
złośliwości tudzież innej zazdrości.
Tak na dobrą i gorszą sprawę – żal nas, hm?
Bo mało szczęśliwości wokół. Mało uśmiechniętych prawdziwą szczerością
twarzy. Mało nas z wewnętrzną siłą i pewnością, która nie musi uciekać się do
tanich form dopalaczy i jeszcze tańszych form epatowania pozorną mocą pt. „ja
wam k..a pokażę”.
Chwilę, z której moglibyśmy się po prostu cieszyć lubimy
zastąpić zrzędzeniem i gderaniem nad intensywnością światła słonecznego lub pszczołą
zbyt nachalnie wokół krążącą. Trzymając w dłoniach krótkie i tak ulotne
poczucie bycia szczęśliwym z „tutaj i teraz” szybko ustępujemy miejsca
kotłującemu się w głowie „jeszcze muszę zakupy zrobić”. I szeregowi podobnych.
Sama tak mam.
Ale nieustannie tęsknię. Żeby mieć wewnątrz tą pluszem
wyłożoną skorupkę, z której bez obaw wychylać się będzie żarząca się ciepłem
Istota. Śpiesznie się nie śpiesząc. Z beztroskim uśmiechem. Do tchu. Utraty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz