wtorek, 6 listopada 2012

Jestem. Gryzmoł.

Patetycznie nastrajający czas podsumowań okrągłourodzinowych zbiegł się z historią chustki. Raczej JEJstorią. Niedokończoną. I chwała wszystkim wokół Niej za to.
Za dużo naszych nędznych chceń, za mało beztroskiej spontaniczności w ich osiąganiu. Projekcja własnej marności w obliczu jednego podmuchu w kierunku przeciwnym do zamierzonego i się w pion postawić duzo łatwiej.
Bazgranie mi kiedyś pomagało ulżyć.
I dawało kącik intymnej odosobności.
W zgiełgu autorstwa niezdiagnozowanej ADHDehowej pyskatej ślicznoty i rozkosznie wodzącego ciocie na prokreacyjne pokuszenie Juniora, o którego drżymy wespoł co bite 3 tygodnie przydałoby się ponownie ulżyć.
Dychnąć. Po swojemu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz